
Przykra niespodzianka od życia
Zaufaj Panu całym swoim sercem i nie polegaj na własnym rozumie; we wszystkich swoich drogach poddaj się mu, a on wyprostuje twoje ścieżki. Nie bądź mądry we własnych oczach, bój się Pana i unikaj zła. To przyniesie zdrowie twojemu ciału i pożywienie twoim kościom.
Księga Przysłów 3,5-8
Po roku od operacji usunięcia raka z jelita grubego, roku z kolostomią i siedmiu miesiącach z chemioterapią nadszedł w końcu czas na zespolenie jelita. Już się cieszyłem. W końcu wszystko miało się zmienić na lepsze. Będę z powrotem normalny, bez żadnego , sprawiającego niemal codziennie problemu, worka stomijnego. Tak przynajmniej sądziłem. Byłem naiwny sądząc, że wszystko potoczy się bezproblemowo. Teraz to widzę. Przykra niespodzianka to częsty gość w naszym życiu.
Przygotowania do zespolenia przeszły bez żadnych niespodzianek. Operacja się udała. Wszystko przebiegło bez żadnych niespodzianek. Już drugiego dnia po operacji jadłem owoce. Przy okazji niejako był to test, czy jedzenie poprawnie przechodzi przez całą drogę pokarmową. Wydawało się, że jest ok, ale trzeciego dnia zacząłem mówić nieskładnie. Moja żona zwróciła uwagę pielęgniarkom, że coś jest ze mną nie tak. Okazało się, że organizm został zaatakowany przez sepsę. Przeszedłem kolejną operację. Lekarze chcąc uratować pracę, którą wykonali 3 dni wcześniej, postanowili rozłączyć jelito grube, wyjąć na zewnątrz jelito cienkie i utworzyć tymczasową, dwulufową ileostomię.
Ja byłem tego wszystkiego nieświadomy. Wewnątrz mnie toczyła się walka o życie. Mój mózg odłączył niemal wszystko, próbując walczyć z sepsą. Ja także walczyłem, głęboko wewnątrz mojej świadomości. Czułem, jak trzy razy znajduję się na krawędzi między życiem i śmiercią. Trzy razy prosiłem Boga o pomoc, bo najzwyczajniej w świecie chciałem żyć. Niestety nadszedł kolejny, czwarty kryzys. Nie starczyło mi już sił na walkę. Skierowałem swoje myśli ku Bogu. Być może dlatego, że byłem wychowany w duchu religii katolickiej, a być może z mojego własnego wyboru – tego nie wiem do dziś – w myślach oddałem moje ciało Bogu mówiąc: „Oddaję Ci moje ciało. Zrób z nim co chcesz, a moje cierpienie ofiarowuję za grzechy ludzi.”
Poczułem, że znalazłem się wewnątrz nieokreślonej przestrzeni. Było tam ciemno. Nie słyszałem żadnego dźwięku. Nie czułem upływu czasu. Jedyne co czułem, to moje zmieniające się ciało. Odczuwałem to, tak jakby moje ciało zmniejszało się do maleńkiej komórki, a później rosło w wielki, bliżej nieokreślony kształt. Wszystko to odbywało się jakby w rytmie bicia serca. Nie mam pojęcia jak długo trwał ten stan. Wiem tylko, że po pewnym czasie usłyszałem pełen mocy Głos wypowiadający dwa słowa: „Więc żyj”. Ja uważam, że był to głos Boga, bo obudziłem się i zacząłem wracać do zdrowia. Jest to moje spotkanie z Bogiem. Nie wiem, dlaczego dostałem ten dar dalszego życia, ale wciąż jestem głęboko za ten dar wdzięczny Panu Bogu.
Po dwudziestu jeden dniach wyszedłem ze szpitala z nowym dodatkiem, czyli ileostomią. Miała być szybko, bo po kolejnych sześciu miesiącach, zlikwidowana. Ja zaś miałem w końcu wrócić całkiem do zdrowia. Pan Bóg zdecydował jednak inaczej. Świat oszalał na punkcie nowego koronawirusa. Zaczął się przeszło dwuletni czas Covid-a. Wszystkie operacje zostały wstrzymane. Zajmowano się tylko krytycznymi przypadkami. W międzyczasie zdecydowaliśmy z żoną, że chcemy odwiedzić rodziny w Polsce. Jedyna legalna droga prowadziła przez dwie dawki szczepionki. Oboje je wzięliśmy. Zabukowaliśmy bilety. Kilka dni przed wylotem odwiedził nas syn. Graliśmy w grę, śmialiśmy się i wypiliśmy po lampce wina. Kiedy wstałem od stołu poczułem, że zaczynam się chwiać, choć wypiłem niewiele. Nie przejąłem się tym wielce zwalając tę sytuację na mój organizm. Następnego dnia wstałem i okazało się że nadal mnie „rzuca” na jeden bok, a ręka nie chce mnie słuchać. Zadzwoniłem na numer alarmowy. Przysłano po mnie karetkę. Okazało się, że miałem udar. Na szczęście w szpitalu tym razem spędziłem tylko kilkanaście godzin, po których wypisano mnie do domu. Ta sytuacja była przełomem.
Załamałem się. Miałem dość przykrych niespodzianek od życia, od Boga czy skądkolwiek one by nie były. Okazało się, że nie mogę prowadzić samochodu. Nie mogę prowadzić rehabilitacji ponieważ przy choćby małym wysiłku prolapse- wypadnięte jelito- powodowało bardzo duży ból. Musieliśmy kupić wózek inwalidzki. Czułem się okropnie z faktem, że moja żona musiała mnie, dorosłego faceta ,pchać na wózku. Mój gniew, moja złośc na tę sytuację była i jest zresztą nadal tym większa, że moja żona ma problemy z nadgarstkami. Siłą rzeczy jej ręce nie są zbyt silne. Zakaz prowadzenia samochodu był następnym czynnikiem , który sprawił, że mój stan psychiczny się pogarszał. Zostałem w zasadzie uwięziony we własnym domu, zależny od żony i nie mogący poradzić sobie w wielu prostych czynnościach. Czułem się jak we więzieniu.
To były pierwsze dni depresji. Ten stan póki co trwa do dziś. Niemniej wierzę, że pewnego dnia będę czuł się dużo lepiej. To właśnie dlatego dzielę się drogi czytelniku z Tobą tą historią. Wierzę, mam silne przekonanie, że także Tobie uda się zwalczyć wszelkie przeciwności losu. Pamiętaj, że nie jesteś jedyny, który ma w tym momencie niezbyt ciekawie w życiu- czy to z powodu choroby , czy też z powodu innych czynników. Pamiętaj, że jest wielu, którzy mają gorzej od Ciebie, a mimo to prą uparcie do przodu. Nie poddawaj się, tak jak i ja się nie poddaję . Powodzenia.
Polecam także :
Czas chemioterapii, czyli uparcie ku życiu
Początek, czyli co wynikło z bólu brzucha
Inne opowiadania to :
Z przyjemnością polecam także stronę Elutek


Zobacz również

Początek czyli co wynikło z bólu brzucha.
26 maja 2022
Pierwsze kroki ku lepszemu życiu, czyli krok do wyjścia z depresji
6 maja 2022